23 marca 2023
Droga Redakcjo,
spotykam się ostatnio z ciekawym zjawiskiem społecznym.
Mowa o Zdziwieniu Przeogromnym.
Takim rozumie Redakcja – zmieniającym oczy w pięciozłotówki.
Zdziwienie Przeogromne.
Niedowierzanie.
Szok nawet.
Coś na skraju stanu przedzawałowego.
- pozwalanie na przyjemność? … SOBIE???
Ano, o zgrozo (!), tak właśnie.
O to tyle hałasu.
Próbuję codziennie pozwalać sobie na coś miłego.
Próbuję się dowiedzieć (od samej siebie) coż to takiego ma być.
Próbuję codziennie znaleźć dla siebie chwilę czasu.
Czasem nie pościelę łóżka.
Czasem patrzę na stertę nieposkładanych ubrań i ostentacyjnie wychodzę.
Czasem tworzę na głowie Bardzo Dziwną Fryzurę.
Czasem jem niezdrowe śniadanie (a czasem zdrowe – w zależności od wymaganego poziomu przyjemności).
Czasem fałszuję głośno pod prysznicem.
Czasem chodzę pół dnia w piżamie.
Czasem wystawiam nos do słońca na balkonie.
Czasem włączam plejlistę z najbardziej obciachowymi piosenkami ever.
Czasem idę na trzygodzinny spacer z Psem do lasu.
Czasem gotuję sobie zupę jarzynową.
Czasem rozwiązuję krzyżówki.
Czasem leżę na podłodze.
A to tylko przykłady.
I to właśnie to wywołuje wspomniane wcześniej Zdziwienie Przeogromne.
jak to?
po co?
kiedy?
jaki jest cel?
bez sensu…
Droga Redakcjo.
I mnie Zdziwienie Przeogromne dopada.
Oburzenie wręcz.
Czy wszystko musi mieć głęboki, transcendentalny sens?
Czy naprawdę wszystko musi być poważnie zaplanowane?
Czy wszystko musi być po coś?
Droga Redakcjo.
Przecież to po prostu chodzi o to, żeby nie zwariować.
I o pozwolenie komuś, kogo się lubi na zrobienie czegoś przyjemnego.
W tym konkretnym wypadku – pozwolenie samemu sobie.
Z poważaniem,
Klementyna
Zostaw Komentarz